Lubię Teatr Strefa Ciszy, to gwarancja wysokiego poziomu artystycznego. Przedstawienie Salto Mortale, choć odwołuje się do historii, do momentu po II wojnie gdy Rosjanie zabrali fortepiany które potem porzucili, a czas dokonał ich destrukcji, odebrałem jako współczesne wydarzenie. Teraz gdy niedługo zamilkną na zawsze orkiestry radiowe, gdy zamilknie fortepian w ich składzie, a od mediów publicznych oczekuje się śledzenia wyników oglądalności, to to jest właśnie to co zobaczyłem w czasie tego spektaklu. Dalej mamy Ruskich, niszczejące fortepiany i trywialne rozrywki udające wesołość. I trzeba jakoś żyć. To moja interpretacja, pewnie niezgodna z intencja autorów, ale takie skojarzenie przyczepiło mi się w czasie spektaklu.
Podziwiałem grę aktorską, wspaniała w każdej chwili przedstawienia.
Po spektaklu przeczytałem książkę JOSE SARAMANGO - Miasto Ślepców. Do obrazów ze spektaklu dołozye sobie słowa, ale emocje sa i zapisane w książce i pokazane w przedstawieniu.
Nie żartuj, są rzeczy, z których nie należy się śmiać, Ileż bym dał, żeby to był tylko żart, ale mówię prawdę, oślepłem, nic nie widzę,
Nie, nigdy, panie doktorze, nawet nie noszę okularów, Mówi pan, że to się stało nagle, Tak, panie doktorze, Jakby zgasło światło, Nie, raczej tak, jakby zapanowała nagła jasność,
ni stąd ni zowąd stracił wzrok. Badanie nie wykazało żadnych widocznych uszkodzeń rogówki ani wady wrodzonej, mówi, że widzi tylko biel, coś w rodzaju gęstej, mlecznej masy, która zalewa mu oczy
za pół godziny przyjedzie po mnie karetka, Spodziewałeś się tego, Tak, chyba tak, Dokąd cię zawiozą, Nie wiem, chyba do szpitala,
Była długa i wąska jak pomieszczenia dla chorych w starych szpitalach. Dwa rzędy łóżek pomalowano kiedyś szarą farbą, która teraz łuszczyła się płatami. Pościel i koce miały ten sam kolor.
zdecydowany, donośny głos osoby wyraźnie nawykłej do wydawania rozkazów. Dźwięk dobiegał z głośnika wiszącego nad wejściem do sali. Głos trzy razy powtórzył uwaga, uwaga, uwaga, po czym nadano komunikat, Rząd ubolewa, że musiał uciec się do środków ostatecznych, ale uważa za swój obowiązek i prawo użyć ich w sytuacji zagrażającej całemu społeczeństwu
Może wieczorem dostaniemy kolację. Nie dostali. Zapadła noc. Z dworu nie dochodziły żadne dźwięki, żywności nie przywieziono. Nagle z sali obok dobiegł krzyk, po czym nagle wszystko ucichło, być może ktoś płakał, lecz ściany tłumiły odgłosy szlochania.
trzeba więc poczekać, aż wyjdą ze swej kryjówki, oblizując się po posiłku, i zaatakować ich z zaskoczenia, by raz na zawsze zapamiętali, że wspólna własność jest święta. Choć był to dość szczególny sposób wymierzania sprawiedliwości, wszyscy z chęcią nań przystali
W sali nikt już nie spał, wszyscy niecierpliwie czekali na swe głodowe racje.
Za to ja was widzę, Czy bardzo zbrzydłam, spytała dziewczyna w ciemnych okularach, Jesteś chuda i brudna, ale nigdy nie będziesz brzydka, A ja, spytała żona pierwszego ślepca, Ty też jesteś brudna i wychudzona, nie tak piękna jak ona, ale o wiele ładniejsza ode mnie, To ty jesteś piękna, powiedziała dziewczyna w ciemnych okularach, Skąd wiesz, skoro nigdy mnie nie widziałaś, Śniłaś mi się dwa razy,
Tak jak postanowiliśmy wcześniej, inaczej czeka nas powolna, niechybna śmierć, Jeśli ich zaatakujemy, poleje się krew i znowu będą zabici, zauważył pierwszy ślepiec, Kto ma umrzeć, ten umrze, choć jeszcze o tym nie wie, Każdy od urodzenia jest przygotowany na śmierć, No właśnie, to tak, jakbyśmy się rodzili martwi,
Tydzień później bandyci przekazali internowanym wiadomość, że chcą kobiet. Tak po prostu, bez ogródek powiedzieli, Przyprowadźcie nam kobiety.
W nocy panował przenikliwy chłód, ze szpitala zostały tylko zgliszcza, a tlący się w popiołach żar nie wystarczył, by ogrzać zziębniętych ślepców
Nikt nie zwrócił uwagi na ślepców, którzy powychodzili na balkony okolicznych domów, żona lekarza zawzięcie kopała grób, jej mąż zaś i dziewczyna w ciemnych okularach od dawna nie mieli pożytku ze swych oczu. Była to garstka wycieńczonych kobiet i mężczyzn, których zwabiły odgłosy kopania, gdyż nawet jeśli ziemia nie jest twarda, raz po raz motyka napotyka na kamień i słychać szczęk metalu. Wyglądali jak duchy zmarłych, które ciekawość przyciągnęła do świeżej mogiły
Robiliśmy w ich obecności większe świństwa i bardziej upokarzające rzeczy, na pewno nic gorszego nas nie spotka
Może doczekaliśmy końca epidemii, stwierdził lekarz, wypowiadając to, o czym wszyscy myśleli, ale nikt nie ośmielił się tego powiedzieć na głos, Może wszyscy odzyskamy wzrok.
Drugą osobą, która odzyskała wzrok, była dziewczyna w ciemnych okularach, Stało się to w środku nocy, gdy w lampie dogasał płomień, a na dnie została już tylko resztka oliwy. Zawsze chodziła z otwartymi oczami, wierząc, że uzdrowienie nadejdzie z zewnątrz, a nie od wewnątrz.
przez okno słychać było radosne okrzyki świętującego tłumu, jak echo powtarzało się jedno jedyne słowo, Widzę. Widzę.
Żona lekarza wstała i podeszła do okna, spojrzała na zaśmiecone ulice, na rozśpiewany, radujący się tłum, po czym podniosła głowę i ujrzała nad sobą białe niebo. Teraz na mnie kolej, pomyślała i ze ściśniętym sercem opuściła wzrok. Miasto nadal tam było.
Teatry to coś co mnie pociąga, i wiele razy gościłem na Sztuce Ulicy w Warszawie
zobacz wiecej relacji z pokazów teatralnych
OSTATNIO DODANE
Copyright © 2006--2024 tworze.com strona dodana: 1 lipca 2009